Książka traktuje o walce, z trudnym do pokonania i rozprzestrzeniającym się coraz mocniej przeciwnikiem. Wygraj z rakiem – Wiery Chmielewskiej, bo o niej mowa, to książka nie tylko dla osób, których dotknęła ta choroba, ale także (a może nawet – przede wszystkim) dla osób zdrowych, świadomych wpływu zdrowego trybu życia na stan zdrowia i możliwość zapobiegania chorobom cywilizacyjnym, w tym właśnie nowotworom.
Pani Wiera – łotewska lekarka polskiego pochodzenia przez wiele lat pracowała jako lekarz i wykładowca w zakresie chorób zakaźnych. Jednak od wielu lat, mieszkając w Polsce, zajmuje się medycyną naturalną. W swej książce pokazuje nam, że źródłem chorób są toksyny, które kumulują się w naszych organizmach na skutek złego odżywiania, w tym spożywania wraz z pożywieniem konserwantów, ulepszaczy smaku, sztucznych barwników, aromatów oraz kofeiny, alkoholu, białego cukru, soli. Co więcej wpływ na wytwarzanie się toksyn w organizmie, zdaniem Pani Wiery, mają także gotowanie oraz niewłaściwe połączenie produktów. Jako negatywny przykład połączenia pokarmów podaje m.in. połączenie orzechów, soli, mięsa, jajek, serów i innych białkowych pokarmów z chlebem, ziarnami, ziemniakami, ciastkami i słodkimi owocami – czyli węglowodanami. Zatem tak powszechne w naszym kraju połączenie pieczywa z masłem i serem czy szynką, a nawet jajkiem – absolutnie odpada. Autorka podkreśla jednak, że żadna dieta, ani też żadne suplementy nie zlikwidują występujących drobnoustrojów znajdujących się w organizmie, ale mogą one zahamować ich rozwój, czy doprowadzić pasożyty do ich uśpienia. Co ważne – uświadamia nam, że tak bardzo dokuczające i nasilające się w ostatnich latach alergie i zmiany skórne, to także efekt toksycznych wydzielin i pasożytów, tkwiących w naszych organizmach.
A jakie symptomy powinny nas zaniepokoić? Przede wszystkim u dzieci – nadmierne łaknienie słodyczy, co może oznaczać, że dziecko jest nosicielem grzybów i pasożytów. Powtarzające się bóle głowy, przeziębienia, grypy, nadmierne pocenie się, kichanie, kaszel, ból mięśni, czy kości oraz kamienie, żylaki, otyłość, guzy, włókniaki, zwyrodnienie kręgosłupa, a nawet szybkie męczenie się. Można by rzec – częste objawy, z jakimi się borykamy, z którymi idziemy do lekarza i które to leczymy lekami, w tym o zgrozo – antybiotykami. Pani Wiera wymienia różne etapy występowania toksyn – od etapu wprowadzania, kiedy to nasz organizm sam jest sobie w stanie poradzić z toksynami, wydalając je na zewnątrz wraz z moczem, kałem, czy potem, po stan krytyczny – etap powstawiania raka, gdzie w wyniku nagromadzenia się toksyn następujące proces mutacji zdrowych komórek i powstawania komórek rakowych. Obok toksyn wywołanych niewłaściwym odżywianiem się Pani Wiera wskazuje także te, które wywołane są przez negatywne emocje, czy stres. Są one często katalizatorem m.in. dla chorób nowotworowych.
Wracając do alergii, zabrzmi to mało atrakcyjnie, ale pozwolę sobie zacytować wręcz słowa Pani Wiery: „toksyny będące produktem obcych „istot” wewnątrz nas (są to najmocniejsze alergeny). Wielu ludzi nosi zestaw drobnoustrojów, które produkują swoje odchody i metaboliczne substancje, które alergizują skórę i cały organizm”. I jakby wszystko stawało się bardziej oczywiste… Od lat słyszę bowiem pośród znajomych komentarze: „skąd te alergie?”, „dawniej czegoś takiego nie było…”
Co proponuje autorka, by temu wszystkiemu zapobiec? Przede wszystkim świadome spożywanie związków zawartych w pożywieniu – które stanowią skuteczną walkę z chorobami cywilizacyjnymi: indolowe, kwas algowy, genisteinę, pektynę, beata karoten, błonnik pokarmowy, bo flawonoidy, chinon, fityniany, glutation, inhibitory enzymów, proteolitycznych, karetonoidy, kumarynę, kwasy fenolowe, kwercetynę, lignany, poliacetyleny, kwasy tłuszczowe omega -3, retinoidy, suforafen, triterpenoidy – każdy z nich o nieco innych właściwościach i odziaływaniu, jednak wszystkie o tym dobroczynnym, chroniącym nasze zdrowie. Występują one albo w warzywach, owocach, ziarnach, nasionach, orzechach, kiełkach zbóż, przyprawach, albo w „dobrych tłuszczach” pochodzenia roślinnego i rybach.
Pani Wiera podkreśla także znaczenie odpowiedniej flory jelitowej na stan naszego organizmu, rozróżniając jednak probiotyki od prebiotyków, bez których nie uda nam się „rozmnożyć” i utrzymać pożądanej dla nas odpowiedniej flory bakteryjnej. Pojawia się też w książce ciekawy i zarazem prosty przepis na tak bardzo pożądany prebiotyk. W sposób bardzo obrazowy w książce zawiera listę wszystkich – złych oraz dobrych pokarmów. Wśród tych pierwszych autorka wymienia: wędzone i czerwone mięso, kiełbasy, salami, rafinowane oleje kukurydziane, słonecznikowe – posiadające duże ilości omega – 6, alkohol, cukier rafinowany, ciastka, torty i odrębnie wymienia… pączki. Na tej drugiej liście pojawiają się natomiast: wszelkie warzywa, owoce, owoce morza, herbatę i tu obok zielonej wymienia także czarną, kurkumę, tran, lukrecję.
Z książki możemy dowiedzieć się co „sprzyja” powstawaniu najczęściej występującym chorobom – raka sutka, trzustki, żołądka, jelita grubego, prostaty, skóry, szyjki macicy oraz jaka dieta może okazać się pomocna w walce lub zapobieganiu tym chorobom.
W szczególności pani Wiera Chmielewska poddaje ostrej krytyce obróbkę termiczną warzyw i owoców – pieczenie, gotowanie, smażenie, wędzenie a także solenie. Uważa, że natura wyposażyła człowieka w optymalne warunki do spożywania i przyswajania pokarmów w stanie nieprzetworzonym. Co więcej, autorka nie waha się użyć stwierdzenia, że komórka rakowa jest bezpośrednim skutkiem spożywania gotowanego jedzenia, które podczas przygotowania (temp. Powyżej 47 stopni) nie tylko traci na wartości, ale zaczyna wydzielać toksyny, które co ciekawe – działają jak narkotyk… Jedzenie gotowanych potraw, według autorki, stanowi bowiem swoistego rodzaju uzależnienie, wywołujące wciąż narastający „patologiczny” głód. W przeciwieństwie natomiast do jedzenia surowych warzyw i owoców, gdzie spożywając tylko je, można się szybko zorientować, iż łaknienie jest co raz mniejsze, co stanowi efekt dostarczenia organizmowi wszystkiego tego, co potrzebuje. Przykładem obrazującym wpływ na nasz organizm gotowanych (poddanych obróbce cieplnej) potraw jest kompostownik – gdzie wrzucone świeże warzywa i owoce pozostają bezwonne, a dodane tam pożywienie przetworzone zaczyna gnić, fermentować i mówiąc krótko – śmierdzieć. To samo można rzec – dzieje się w naszych organizmie (jelicie grubym).
Ciekawie także Pani Wiera przedstawia wpływ cukrów na nasz organizm. Wszyscy wiemy, że cukier ma działanie podobne do substancji narkotycznych, co też potwierdzają badania naukowe. Cukier jest przecież źródłem przyjemności i zadowolenia! Po jego spożyciu następuje „wyrzut” opiatów w mózgu. W tym miejscu możemy również dowiedzieć się jaka jest różnica pomiędzy węglowodanami prostymi i złożonymi. Owoce i warzywa, zdaniem autorki, nie uzależniają tak jak ciastka, chipsy, ziemniaki czy białe pieczywo. Dlaczego? Spożycie tych ostatnich powoduje gwałtowny skok stężenia cukru we krwi, po nagłym wzroście cukru, następuje równie nagły spadek, a wraz z nim chęć spożycia kolejnego pożywienia zawierającego cukry proste. Węglowodany zawarte w warzywach np. strączkowych, czy pełnych ziarnach, też uwalniają cukry, ale w sposób powolny i to w takiej ilości, by zapewnić nam długotrwałą dostawę energii. O szybkości przemiany węglowodanów w glukozę znajdującą się w krwi – informuje nas indeks glikemiczny (im niższy, tym lepiej). Wysoki indeks mają m.in. ciasta, słodycze, biały chleb, gotowane ziemniaki, większość gotowanych potraw i cukier. Niski – warzywa strączkowe, zielone liściowe, większość owoców.
Kolejnym składnikiem – którego ilość powinniśmy dozować z rozsądkiem, również koloru białego, jest sól. Autorka wskazuje, że nie zostaje ona strawiona, nie zawiera witamin, jest trucizną dla serca, powoduje nadpobudliwość układu nerwowego, zuboża naturalne zasoby wapnia w organizmie i niszczy śluzówki. Namawia nas, by wykonać głodówkę spożywając w ciągu czterech dni wodę destylowaną lub z odwróconej osmozy. Tu bym się jednak nieco zastanowiła. Czy oby na pewno wodę destylowaną i czy zażywając z umiarem sól z mikroelementami – himalajską czy kłodawską nie sprzyjamy jednak naszemu organizmowi? Na ten temat, zdania są mocno podzielone.
Książka zawiera ponadto zalecenia dotyczące zdrowego żywienia – między innymi poprzez dobroczynny wpływ na nasz organizm produktów mających dużą ilość błonnika. Dzięki błonnikowi jedzenie jest pożywne i jednocześnie nie tuczy. Jak przekonuje nas Pani Wiera, dzieje się tak za sprawą zawartej w nim leptynie – która przekazuje sygnał do mózgu o nasyceniu, co więcej to ona przyspiesza metabolizm.
Pani Wiera w ramach oczyszczania organizmu z toksyn zachęca nie tylko do jedzenia surowych warzyw i owoców, ale także do detoksykacji poprzez sokoterapię i głodówki zdrowotne, w tym choćby cotygodniowe trwające 24 lub 36 godzin. Walka z toksynami może być trudna i długa. Mogą jej bowiem towarzyszyć przykre i uciążliwe objawy, co oznacza, że organizm samooczyszcza się. Objawy te mogą przybierać postać mdłości, bezsenności, wysypki na skórze, bólu głowy, osłabienia wraz z zawrotami głowy, uczucia rozdrażnienia, nieprzyjemny zapach ciała, bólu żołądka, szybkiego męczenia się (u mnie podczas detoksu – wykonywanego regularnie dwa razy w roku – na wiosnę i jesień, występuje obok delikatnego rozdrażnienia – ból głowy i nóg wraz z towarzyszącym mu uczuciem „zakwasów”).
Autorka podkreśla rolę wody w organizmie, której jako symptomy braku wymienia: trwałe zmęczenie (ale nie to, które jest wywołane ciągłą pracą), napływ krwi do twarzy, napady niekontrolowanego gniewu, stałe poczucie zagrożenia, czy niepokoju, stan przygnębienia, depresji, pociąg do alkoholu czy narkotyków i papierosów, niestrawność, bóle reumatyczne w stawach, bóle w plecach, głowy, nogach przy chodzeniu, przy zaparciu, poranne wymioty u kobiet w ciąży, nieświeży oddech.
W książce pojawiają się także informacje na temat wirusów, bakterii, pleśni i innych grzybów patogennych, drobnoustrojów i chorób. Wszystko – do czego może prowadzić niewłaściwy tryb życia, w szczególności na skutek złego odżywiania się. Dlatego też nie zabrakło w niej również wskazówek – „12 kroków do żywego jedzenia”, czyli droga do tego, co dla nas niepodważalnie dobre, do czego nas przekonuje autorka, ze świadomością, że wymaga to zarówno silnej motywacji, jak i samodyscypliny, co zapewne po przeczytaniu niniejszej lektury stwierdzicie – niewątpliwie się opłaca.