Książka, o której dziś napiszę stała się moją własnością około pół roku temu… Kiedy rozpakowałam ją i zobaczyłam, jakie są w niej dania… zakochałam się w niej bezpowrotnie.
Mimo, że długo nie pojawiałam się z moimi recenzjami na mym blogu, nieustannie gotowałam, a główną książką, która była moim przewodnikiem, była właśnie ona… pięknie wydana, zawierające – zgodnie z tytułem – proste, ale jakże wykwintne dania!
W zasadzie, gdybym miała ocenić mój niemały już kulinarny księgozbiór, musiałabym jednogłośnie orzec, że jest to pozycja, z której korzystam najczęściej – zarówno powracając do tych dań, które już przygotowywałam, jak i odkrywając kolejne.
Dziś zaprezentuję tylko nieliczne, które ugotowałam i przede wszystkim te, które miały możliwość utrwalić się na zdjęciu, bo innym, nie daliśmy (jako rodzina), takiej szansy…
W książkach Ottolenghi układ przepisów i zdjęć powtarza się, ale to dobrze, bo jest on niezwykle przejrzysty i czytelny. Krok po kroku, w punktach – przedstawione są poszczególne etapy przygotowywania danej potrawy. To co mnie się bardzo podoba, a co stało się bardzo modnym sposobem prezentowania dań w tego typu książkach, to krótkie wprowadzenie do każdej potrawy, jakby historia, przewodnik, praktyczne porady jednocześnie. Dzięki temu możemy nieco bardziej pobudzić naszą wyobraźnię, niekiedy uzyskać niezwykle cenną wskazówkę. Każde danie zawiera przy nazwie piktogram – którego znaczenie wyjaśnione zostało na wstępie książki. To ułatwia wybór dania, gdyż zaledwie „rzucając okiem” wiemy, czy np.: do jego przygotowania potrzebne nam będzie 10 lub mniej składników, czy trzeba będzie przygotować je wcześniej, czy to jest danie ekspresowe, czy do jego przygotowania trzeba będzie sięgnąć do domowej spiżarki.
Spis treści określa, że z książką będziemy mieli możliwość przygotować takie dania jak: Brunch, Warzywa na surowo, Warzywa gotowane i pieczone, Ryże, kasze i strączkowe, Makarony, Mięso, Ryby i owoce morza, Desery. Ciekawym pomysłem jest dodatek, który zawiera propozycję łączenia dań na różne okazje i według pór roku (począwszy od codziennego obiadu aż po wytrwane uczty). Kolejną niespodzianą, jaką znajdziemy w książce jest podrozdział Składniki Ottolenghiego, w którym znajdziemy opisy przypraw i ich zastosowanie, jakich używa Ottolenghi w swojej kuchni czy innych dodatków – jak np.: kiszonych cytryn, syropu z granatów.
Książkę kończy alfabetyczny indeks potraw i podziękowania dla osób, które dostarczają autorowi inspiracji do przygotowywania tych niepowtarzalnych dań. Książka liczy 307 stron.
Uważam, że jest to nie tylko jedna z lepszych książek, jakie posiadam, ale jedna z lepszych, które wydała Ottolenghi. Zapewne dla osób z konserwatywnym nastawieniem do sfery jedzenia, tych, które najlepiej czują się degustując popularne na większości polskich stołach dania, nie przypadnie ona do gustu. Jednak dla tych, którzy poszukują nowych smaków, którym dania kuchni włoskiej nadal smakują, ale czują, że muszą zrobić krok dalej, pozycja ta bardzo przypadnie do gustu. Zgodnie z tytułem – jej największy atut stanowi prostota dań. Jedynym minusem jest dla mnie brak zdjęcia przy każdej potrawie. Mam wrażenie, że jakoś łatwiej mi dążyć do tego „ideału”, gdy danie jest zwizualizowane. Nie przeszkadza to jednak w stwierdzeniu, że książka PROSTO jest warta oddania się pasji gotowania, a skutki tej pasji – wzniosłe, zaskakujące i niezapomniane – są gwarantowane!
Ocena książki
Przepisy: Niewyszukane/Interesujące/Wyszukane
Szata graficzna: Przeciętna/Ładna/Ciekawa/
Stopień trudności: Dla początkujących/Dla gotujących/Dla zaawansowanych