Kawa po Islandzku
Po niedzielnym, kulinarnym ucztowaniu pomyślałam – obowiązkowy spacer, ale i coś jeszcze! Smaki pozostałe na podniebieniu dawały przyjemne uczucie, ale ciężar na żołądku już z przyjemnością niewiele miał wspólnego. Dlatego też pomyślałam, że jeśli miałoby się znaleźć jakieś miejsce na małą czarną w moim żołądku – musiałoby to być coś – co wspomoże procesy trawienne, przynosząc zarazem ulgę. Wtedy też przypomniałam sobie o przepisie na kawę z książki Nowa Jadłonomia. Sekretem kawy po Islandzku i jednocześnie jej wyróżnikiem pośród innych propozycji podania tego aromatycznego napoju jest dodany do niej, podprażony na patelni, zmielony lub roztarty w moździerzu kminek. Jeden z członków mojej rodziny wyraził ogromny sceptycyzm – widząc z jakim dodatkiem robię kawę, ale z chwilą gdy jej spróbował ten sceptycyzm nagle znikł. Co ciekawe – pozostali – pijąc ją nie mogli dociec, w czym tkwi sekret jej niebanalnego smaku.
Zgodnie z przepisem i jak dla mnie bardzo wyjątkowo – dodałam odrobinę cukru trzcinowego i mleka roślinnego. Wszystko razem ładnie się komponowało i równie ładnie smakowało. Zapewne w taki sposób jeszcze nie raz zaparzę kawę.
Ocena potrawy:
Smak: bardzo dobry
Czas przygotowania: 3 minuty
Stopień trudności: łatwy
Dostępność produktów: duża
Polecam: tak