Domowy falafel z kolendrą i bazylią czerwoną, na sałatce ze świeżych ziół
Polecam. Od pierwszego zdania. To moje ulubione kotleciki, w każdym wariancie. Jeśli ich jeszcze nie robiliście – musicie koniecznie spróbować, ja nadal czuję ich smak na podniebieniu. Co za tym stoi? Ciecierzyca (u mnie wyjątkowo nie gotowana, ale ze słoiczka, po odlaniu zalewy), woda, szczypta soli, 2 ząbki czosnku, 2 szalotki, garść posiekanej bazylii i kolendry, trochę kardamonu, mąka pszenna (ja dodałam jeszcze odrobinę kuminu – musiałam…). Całość banalnie prosta – gdyż wystarczy zmiksować wszystkie składniki, obtoczyć w sezamie uformowane i spłaszczone delikatnie kuleczki i gotowe. Może nie do końca, bo te małe, zgrabne kotleciki trzeba usmażyć na oleju lub zapiec w piekarniku – u mnie i jedno, i drugie. Propozycja ich podania to sos na bazie pasty tahini, wody, soku z cytryny, czosnku, soli morskiej i odrobiny kardamonu, na liściach rukwi wodnej z dodatkiem listków kolendry i bazylii. Ja zrobiłam na koniec lekką modyfikację – miałam tortille w domu, pomidory, czerwoną cebulę, ogórka, kiełki i paprykę, więc pokroiłam warzywa, położyłam je na plackach i zamiast sosu z przepisu zrobiłam aioli. Nawet nie będę pisała o wrażeniach smakowych… Uważam, że największy przeciwnik kuchni wegetariańskiej nie będzie w stanie oprzeć się temu daniu. Następnym razem przygotuję je jednak bez żadnych modyfikacji – z sosem i rukwią wodną, o ile oczywiście zdołam ją kupić.
Ocena potrawy:
Smak: bardzo dobry
Czas przygotowania: ok. 1,5 godziny
Stopień trudności: średni (falafele muszą mieć odpowiednią konsystencję, by się nie rozpadały)
Dostępność produktów: duża
Polecam: zdecydowanie tak!